axolotl axolotl
838
BLOG

Polpatriotyczna memistyka

axolotl axolotl Polityka Obserwuj notkę 24

 Z całym swym przerozkosznym ładunkiem absurdu rozpostarła ponad Polską skrzydła memistyka polpatriotyczna. Rozpostarła już dawno, ale też dopiero od niedawna zupełnie puściąła się poręczy i nawet wśród osób, które mogłyby uchodzić za rozsądne (choćby dlatego, że potrafią kupić bułki w sklepie i składają poprawnie dwa zdania pod rząd) zyskuje coraz większe zrozumienie, choć akurat "zrozumienie" w kontekście polpatriotycznej memistyki skwierczy z oburzenia na taką dezawuację pojęć. Polski patriota wykorzystuje rozum aby znaleźć potwierdzenie dla swej intuicji, zadeklamowałby Chesterton, gdyby dane było mu fascynować się polskimi patriotami, w miejsca kobiet, bo to przecież gatunek tak cudownie fascynujący, że jestem w stanie swój własny patriotyzm zbudować na wdzięczności losowi, że urodziłem się w Polsce. Gdybym bowiem urodził się gdzieś indziej, nie miałbym tylu, codzinnych, powodów do serdecznego rechotu ile zawdzięczam polpatriotyzmowi.

Memistyka, to robocze pojęcie, skonstruowane z pojęcia "memu" oraz "mistyki", które przynajmniej w mojej ocenie, nienajgorzej wpisuje się w konstrukcję polpatriotycznego dyskursu, który składa się z poszczególnych doświadczeń memistycznych. Cała konstrukcja, jak w chestertonowskiej parafrazie, opiera się na intuicji, wewnętrznie umotywowanej emocji, która przechodzi następnie obróbkę rozumową, która betonuje spoistość tych doświadczeń za pomocą memów. Memów w polpatriotycznym dyskursie nie ma zbyt wiele, raz dlatego, że tzw. prawicowo zorientowani obywatele, są się w stanie pokłócić, pobić i poobrażać przy niewielkiem nawet zróżnicowaniu poglądów, a poza tym, wszechświata, niezależnie od ideologicznego zorientowania, zawsze pilnuje Ockham ze swą brzytwą, jakkolwiek polpatriotów upilnuje biedaczek tylko do pewnego momentu. Ale po kolei.

Typowy mem polpatriotyczny zastępuje polpatriotom myślenie, naklejając na ich wewnętrzne, emocjonalnie uwarunkowane przekonanie, że wszyscy na ich oblężoną twierdzę dybią, naklejeczkę z obleczonym w polską flagę memem: "zamach", "zdrada", "totalitaryzm", "Białoruś", "prowokacja". Wyposażony w takie memy polpatriota jest niczym Zawisza Czarny, lekko się ino o swój sarmacki wąs potykając, zbroją swoją jest doskonale impregnowany na argumenty, racjonalny dyskurs, a nawet zdrowy rozsądek. Po co bowiem zdrowy rozsądek, skoro ma się prawdę? Mem racjonalizuje emocje i "naturalne oburzenie", zwalniając od potrzeby rozsądnego uzasadnienienia. Dzięki temu, dalszą argumentację można już budować na tym memie. Wiadomo, że był zamach. Trzeba ustalić kto za tym stał. Albo. To była prowokacja, trzeba tylko ustalić kiedy Brunon K był członkiem PO (Gmyz, znalazłeś już?).

Pierwszy z memów, który mnie serdecznie rozbawił, to miętki totalitaryzm rządu Tuska, który między innymi ogranicza wolność słowa. Bawił mnie na początku, choćby dlatego, że wyczytałem go na salonie24, gdzie nie wiadomo jak skręcić, żeby od randomalnego Gadowskiego nie dostać w ruski ryj. Ten straszny brak wolności słowa i prześladowanie niezależnych dziennikarzy cudownie współgra z wynurzeniami Sakiewicza, który bez głębszego zażenowania pisze, że miejsce Tuska i jego szajki jest w więzieniu, i nikt go z tego powodu nie morduje. Ba, nawet Sumliński nic sobie nie podcina. Na blogaskach i w GuPolu, czy na wpoltyce z uporem maniaka wyzywa się Tusków od złodziei, morderców, wtrąca do więzienia, względnie Hadesu i hej, ktoś chociażby paluszkiem pogroził? No dobra, jest sobie misiek pysiek Igora Janke, oleśnickie połączenie Marcina P. z Breivikiem, któremu mimo tego, że Igor go ładnie prosił nie chciał przestać deklarować strzelania do lewaków. No i ten Adolf Nicpoń, poza wypier**niem żydów z Polki i wieszaniem lewaków, miał doskonale korespondująca z Brunonem K (patrz: mem "prowokacja") koncepcję wojny sprawiedliwej, gdzie opresyjność pańtwa i zdradzieckość rządzącej szajki w pełni usprawiedliwiała strzelanie i podkładanie bomb. A wszystko to bez najmniejszego zażenowania publikował PiS powiatu oleśnickiego. I Nicpoń usunął swojego bloga dopiero po tym jak mu wzmożona patriotycznie rurka zmiękła, co oczywiście wytłumaczył, stosując stare i sprawdzone metody Tomasza "nie wszyscy żydzi zabici w holocauście byli winni" Terlikowskiego, atakiem złych hakerów. I znów, poza zawieszeniem i udowodnieniem, że jest tylko buraczanym cielaczkiem, nic się biedakowi nie stało. A ostatnio koleżka Nicponia, słynny sekowany reżyser Grzegorz Braun, oświadczył, że jedynym aktualnie racjonalnym rozwiązaniem jest zastrzelenie tuzina redaktorów GW i TVN. Serio. Co na to polpatrioci? "Słowa prawdy", czy przeciwnie: "prowokacja"? Za prawdę nie można karać czy to nie był Braun, tylko Wajda przebrany za funkcjonariusza ABW, przebrany za Grzegorza Brauna?

Taki mem o niszczeniu wolności słowa nakłada się na sprawę Jachowicza i w efekcie wykonanie zastępcze, które jest prawnie dopuszczalnym i wielokrotnie praktykowanym środkiem, nazywa się kuriozalnym i totalitarnym. A wykonanie zastępcze, to zachowanie dopuszczalne prawem, które znajduje zastosowanie w przypadku dłużników, którzy pomimo prawomocnych wyroków, mają w glębokim poważaniu praworządność, uczciwość i państwo prawa, w związku z czym ignorują zapadłe wyroki. Takich jak Jachowicz. Na całe szczęście polpatriotów ratuje inny mem: "reżimowe sądy", z uzasadnieniem: wydają wyroki przeciwko naszym. QED. 

Przy okazji marszu z 11 listopada oraz zatrzymania Brunona K. pojawił się wyraźnie kolejny mem. "Prowokacja". Prowokacja to wydumana przyczyna zewnętrzna, która spowodowała zachowanie "naszego", którego obiektywnie, no choćby nie wiem jak sie przekręcić i gdzie polizać, nie da się obronić. No ok, zawsze się znajdzie jakiś Magierowski, który uzna, że Brunon to anarchista, czyli Hitler, czyli lewak, ale no, postarajmy się być poważni. Skoro więc polpatriotyczny i radiomaryjny psychol czynił przygotowania do zamachu na sejm, to naklejmy mema i nazwijmy to "grubymi nićmi szytą prowokacją", bo w sprawie działali funkcjonariusze ABW i to jako wspracownicy Brunona. Nie wiemy ilu, w jakim zakresie, nie znamy warunków dopuszczalności prowokacji w polskim prawie karnym oraz nie pamiętamy o Agencie Tomku. Ale znamy mema "prowokacja". Albo jeszcze lepiej: to była prowokacja bo przecież tylko 5 lat mu grozi, więc na pewno nie chciał nikogo zabić (Wildstein), albo to była prowokacja, bo przecież służby działają zawsze po zamachu a nie przed (Terlikowski). I tylko mały zgrzyt pojawia się w momencie, w którym poseł PiS, zapoznawszy się z aktami sprawy oświadcza, że było ryzyko i chwali działania ABW. Co mamy wtedy? "Zdrajca", "Naiwniak", "Prowokacja prowokacji", "Zamach". Proszę wybierać,

Polpatriotyczna memistyka jest do tego stopnia absurdalna, że bez większej refleksji akceptuje konstrukcję, w której policjanci rzucają w innych policjantów płytkami chodnikowymi, kostkę brukową, butelkami i innym tałatajstwem, raniąc 22 funkcjonariuszy, po to, żeby polpatrioci głupio wypadli. Polpatriotyczna refleksja potrafi tworzyć koncepcję "właściciela kredydowego", który nie jest właścicielem gazety, ponieważ wziął kredyt na jej zakup, dlatego powinien zostać zwolniony z Rzepy po publikacji Gmyza (Wildstein).

Mnie to głównie bawi, bo to trochę jak obserwowanie szczeniaczków na lodowisku. Trochę mnie to rozczula, bo przecież wszyscy polpatrioci siedzą i czekają na peronach, z których żaden pociąg ich nie odbierze. Nikomu przecież nie można zabronić upraszczania sobie życia, szczególnie jeśli można ponaśmiewać się z intelektualnej biedy. Czy mnie to martwi? Przykład Brunona K. może, ale z drugiej strony, salon24 doskonale potwierdza, że to tylko rozwrzeszczana grupa neosarmackich ciamciaramciów w ciepłych paputkach, która poza snami o potędze, ma jeszcze całkowicie jawną indolencję, która grozić może co najwyżej ich zwierzaczkom domowym.

axolotl
O mnie axolotl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka