axolotl axolotl
1951
BLOG

Radośnie wypatrując zamachu

axolotl axolotl Polityka Obserwuj notkę 15

Mieliśmy rację, obwieścił nam, albo wam bo nie wiadomo do końca do kogo się ze swoimi rozgaworami zgłasza Karnowski Jacek. A to tenże właśnie radosną nowinę przyniósł, że rację mieli agnostycy, a zatem wszyscy ci, którzy w lotniczej tematyce czują się jak śledź w torcie, ale coś im tak bardzo nie pasuje i tak im bardzo śmierdzi, że fałsz wyczuwają na kilometr. Szkoda, że nikt im nie powiedział, że pożywką dla ich enuncjacji jest właśnie taka kulinarna niewięczność, że śledź z tortem żadną miarą się nie dopasują, Choć może i nie szkoda, bo w tym swoim triumfaliźmie polpatrioci wszystkich stanów są przerozkoszni. Ideowi wątpiący w kłamsto smoleńskie, a zatem wszyscy wątpiący, bo nie bycie ideowcem się z wątpieniem gryzie jak symulacja Biniady z brzozą, zgodnie z myślą przewodnią swej idei, uznają swoją naturalną, polpariotyczną intuicję, za probież wystarczający do zanegowania tego kłamstwa powszedniego, z mediów i zakłamanych autorytetów się sączące. Każda filozofia bierze swój początek ze zwątpienia, rzeknie klasyk, jednak metafizyka zrodzona z negacji rzeczywistości, to nie tylko przyjemny obiekt rozważań dla socjologów, ale przede wszystkim nieskończona kupa radochy.

To tochę tak jakby założyć, że mistycy w toku swoich rozważań doszli do wniosku, że ziemia jest jednak płaska, albo małpka próbując bezskutecznie dopasować trójkątny klocek do trójkątnego otworu, doszła do wniosku, że to jednak niemożliwe. Wpadają więc dyskutanci i znawcy lotnictwa w radosne rozedrganie, bo oto IES nie potwierdził, że jeden z głosów w kabinie piotów należał do gen. Błasika. IES uznał, że to głos mężczyzny, co obecność Błasika w kabinie wprost wyklucza, bo wiadomo przecież nie od wczoraj, że gen. Błasik mężczyzną nie był. Nie był też generałem, a piloci witający generałów, tak naprawdę stosowali szyfr, którym chcieli wprowadzić w pole czyhających na ich życie ruskich. Nie koniec to jednak, okazuje się, że IES nie odczytał odgłosu przypisanego wczesniej uderzeniom w drzewa i określił je odgłosem przesuwających się przedmiotów, co znów wyklucza, że samolot uderzył w drzewa, a przesuwające się przedmioty to prawdopodobnie odgłos odsuwanego fotela w saloniku, albo inna przyczyna typowa w przypadku rozpadania się samolotu wskutek obcej ingerencji. Co więcej, IES wykazał również, że piloci byli doskonale zgranymi fachowcami. Do tego stopnia fachowcami, że pilot korzystał z przestawionego po pierwszym Terrain Ahead baro, drugi pilot (a nie, jak kłamali ruscy Błasik) czytał z drugiego barometrycznego (tym razem prawidłowego, żeby nie było tak łatwo) a nawigator czytał z radiowysokościomierza. Pilot w związku z tym mógł sobie wybrać, które odczyty traktować jako prawidłowe, a skoro w przeciągu 5 sekund usłyszał dwa razy, że są na 100 metrach, postanowił odejść po komendzie nawigatora, gdzie może nie do końca wybral właściwą bramkę, ale za to postanowił odejść wciskając przycisk, co być może wykluczała instrukcja, jednak co polskiemu pilotowi po drobiazgach. Tym bardziej, że prof. Binieda wykazał ponad wszelką wątpliwość, że nawet gdyby guzik zadziałał to i tak to był zamach, bo takie brzozy w przyrodzie nie występują. Na szczęście w przyrodzie występuje prof. Binieda, jednak jak to na patriotę przystało jest gatunkiem zagrożonym. Nie do końca wiadomo przez kogo i jak, ale Macierewicz, znany powszechnie z rzetelności dociekań, wie że już krzywe spojrzenie na ulicy może zadać naukowcowi niezłego bobu.

Skoro zatem nam się kłamstwo smoleńskie tak już strasznie posypało, to możemy zacząć rozliczać i tworzyć krzywd rejestry. Zorientowana na krzywdy osobowość polpatriotyczna, już zatem radary nastawia i czy to Fausette, czy Karnowski, zaraz się za kajecik biorą i spisują te wszystkie rozmowy, te słowa, co hańbą okrywają i co kiedyś, ach jakie to będzie piękne kiedyś,  w perzynę zmiotą podłą i łajzowatą swołocz z czerskiego piekła rodem. W między tak zwanym czasie, siedzą sobie polpatrioci w kółku wzajemnej adoracji i w krąg rzucają gniewne spojrzenia, że kiedyś im pokażemy, że ta Aleksandria już płonie, że my na gruzach budować będziem i że ta prawda, która w nas siedzi, a którą z czystego polpatriotycznego serduszka czerpiemy, w końcu eksploduje nam fontanną radości i czasem rozliczeń. Bo ta inkwizycyjna zapiekłość jest z jednej strony trochę smutna - lata spędzone w radosnym oczekiwaniu na peronie, na który żaden pociąg nie przyjeżdża to obrazek, który mnie nieco jednak zasmuca. Z drugiej jednak strony, skoro umysłowość polpatriotyczna potrafi sfalsyfikować całe opracowanie dotyczące przyczyn katastrofy dzięki domniemanej falsyfikacji jednej z jej pośrednich przesłanek, to nie mam wątpliwości, że głosy wątpiących dostarczą nam jeszcze niezliczoną ilość radości. I wreszcie w tym aspekcie mogę ekumenicznie zakończyć, bo radość tym razem dostarczą wszystkim. Również tym, którzy zdaniem Karnowskiego, nie mają racji.

axolotl
O mnie axolotl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka